Aktualności

Najnowsze informacje z klubu

Michał Zając – najmłodszy kierownik handballowej drużyny w Polsce

Jak to jest, gdy świetnie zapowiadającą się sportową karierę brutalnie kończy kontuzja? Michał Zając, kierownik pierwszego zespołu Siódemki Miedź Huras Legnica, coś o tym wie.

Styczeń 2018 rok. Juniorska drużyna Siódemki rozpoczyna baraże o awans do 1/16 finału mistrzostw Polski. W meczu z Lwem Kłodzko Michał Zając pada na parkiet. Długo nie podnosi się. Po chwili wiadomo, że kontuzja jest poważna. Następnego dnia słyszy diagnozę: zerwane więzadło w kolanie. Dla niespełna 18-letniego wówczas zawodnika brzmi ona, jak wyrok.

Koszmar w meczu, który nie powinien się odbyć

– Co tu dużo gadać, świat mi się zwalił na głowę. Myślami byłem już na mistrzostwach Polski, marzyłem o kolejnych medalach, a na horyzoncie kołatała myśl o karierze w seniorskim handballu. A tu taki pech! – wspomina Michał Zając. Przyznaje też, że często zastanawia się, jak potoczyłaby się jego przygoda z piłką ręczną, gdyby nie wpadka działaczy DZPR.

Zając: – Bo mecz z Lwem nie powinien się odbyć. Związek na tydzień przed barażami zmienił zasady ich rozgrywania próbując naprawić swoje wcześniejsze niedopatrzenia przy rejestracji zagranicznych zawodników. W efekcie, jako wicemistrz Dolnego Śląska graliśmy turniej z czterema innymi drużynami. A zgodnie z regulaminem powinniśmy zagrać tylko dwumecz z najlepszą ekipą z tego grona.

Dwa medale w szufladzie, jeden senny koszmar

Rehabilitacja była długa i bolesna. – Po roku wróciłem do treningów i gry. Długo to jednak nie potrwało. Kolano nie wytrzymało. Lekarze odradzali dalszą walkę. Trzeba było podjąć męską decyzję. No i „oddałem fartucha”. Na pocieszenie został mi medal juniorskich mistrzostw Polski z tamtego sezonu.

W sezonie 2018/2019 juniorzy Siódemki szli przez krajowy czempionat jak burza. Zatrzymała ich dopiero Wisła Płock w meczu o złoto na turnieju Final Four w Kwidzynie. Zając już wtedy nie grał. Zmagania kolegów oglądał z ławki. Powoli wczuwał się w nową rolę, choć sam nie do końca zdawał sobie jeszcze z tego sprawę.

Dwa lata wcześniej był na zupełnie inny etapie sportowego życia. Miał swój „prime time”. Powołują go do reprezentacji Polski U-17. W maju 2017 r. jest jednym z wiodących zawodników drużyny juniorów młodszych Siódemki, która sięga po tytuł wicemistrza Polski. – Do dziś porażka w finale z ŚKPR-em śni mi się po nocach. Do 45 min. wygrywaliśmy pięcioma bramkami, a potem przegraliśmy złoto w karnych – wspomina dziś były skrzydłowy.

Marzenie: wrócić z Siódemką do PGNiG Superligi

Przed sezonem 2020/21 na emeryturę przechodzi wieloletni kierownik pierwszego zespołu, Mieczysław Chowaniec. – Otrzymałem z klubu propozycję nie do odrzucenia, przecież wyciągnął do mnie rękę mój klub. Nie mogę grać, ale za to mogę żyć rytmem handballa i drużyny – zdradza Michał Zając, który od kiedy wszedł w buty „kiera”, zyskał ksywę „Młody Mieciu”.

Michał Zając ma dopiero 21 lat. W całej Polsce, a już na pewno w PGNiG Superlidze i Lidze Centralnej, młodszego kierownika seniorskiej drużyny nie ma. Kiedyś marzył o grze w elicie, dziś o awansie do niej w nowej roli. – Jestem przekonany, że Siódemka wróci do elity ze mną jako członkiem sztabu. A z takich bliższych celów, na obecny sezon – to liczę na spokojne utrzymanie się w Lidze Centralnej i medal mistrzostw kraju juniorów przy których również pracuję – kończy Michał Zając, który od października, klubowe obowiązki godzi ze studiowaniem zarządzania i coachingu na Wyższej Szkole Sportu we Wrocławiu.

Zasłużony dla naszego klubu Mieczysław Chowaniec, może już spokojnie na meczach Siódemki rozsiadać się na trybunie. O wszystkie sprawy techniczne zadba przecież najmłodszy kierownik w Polsce.